Żyć Dobrze

Dobre wino – dobry wybór

Dobre wino – dobry wybór

Jak to zwykle bywa, nie każdy facet zna się na winie. Zabierasz swoją przyjaciółkę do restauracji i chcesz, żeby było dobrze. No to czas na jakieś wino, ale jakie? Do stolika podchodzi kelner a wraz z nim stan lekkiej nerwowości. Jakie dobrać wino, jak je testować i jak następnie delektować się nim podczas posiłku? Spokojnie, poznając kilka zasad degustacji wina,  możesz stać się ich doskonałym znawcą.

 

Wino w restauracji można wybrać samemu, lecz nie dla wszystkich nazwy w karcie brzmią znajomo. Wtedy  oczywiście można pójść za radą kelnera, z pewnością pomoże dobrać odpowiednią nutę smakową do towarzyszącej potrawy. Ale czasem trochę słabo wypada nasza nieznajomość tematu.

 

Co robić?!

Wybrana butelka powinna zostać najpierw zaprezentowana, byśmy mieli pewność, że etykieta potwierdza wybrany rocznik i rodzaj.  Jest to właściwy moment na ewentualną zmianę zamówienia. Kelner powinien oficjalnie przy nas otworzyć butelkę. Nie zdziwmy się jednak, gdy zamiast oczekiwanego kieliszka wina najpierw do naszych rąk trafi korek.

Dawniej testowano wino na podstawie wyglądu korka. Miało to na celu potwierdzenie oryginalności i jednorazowego zamknięcia butelki. W markowych winach widnieje tam również rocznik oraz nazwa winnicy z której pochodzi. Zwykle, dla niedoświadczonych osób jest to trudna chwila w ocenie. Korek może być jak nowy, mokry lub nawet spleśniały, jednak wedle niektórych opinii sommelierów, nie przesądza to ostatecznie o jakości wina. Zdarza się niekiedy, że korek jest w idealnym stanie a wino jest zwyczajnie zepsute. Gdy nic nie wzbudza naszych wątpliwości, kelner nalewa niewielką ilość napoju, mniej więcej 1/3 objętości kieliszka. Teraz naszym zadaniem jest ocenić wino, ufając własnym zmysłom.

wino1

Veni, vidi, Wino

Wino jest już w kieliszku. Spoglądamy na nie pod światło i obserwujemy czy powierzchnia jest lśniąca a sama ciecz klarowna i wolna od wszelkich zanieczyszczeń. Dalej obserwujemy czy napój nie opalizuje tęczowym kolorem, co może być objawem jego utlenienia. Przechylając lekko kieliszek możemy obserwować pojawiające się na ściance charakterystyczne smużki, dające wrażenie oleistości wina. Wskazują one na większą zawartość alkoholu oraz cukrów. Małe bąbelki to obecność dwutlenku węgla a przejrzystość wina to oznaka jego zdrowia. Gdy posiada niedopuszczalne zawiesiny lub osad, może to wskazywać na jego utlenienie spowodowane np. nieszczelnym korkiem. Z kolei odcień wina najlepiej badać na białym tle i przy dobrym oświetleniu. Kolor zależy od wieku i stanu konserwacji wina. Wina białe, różowe czy czerwone tak naprawdę posiadają złożoną paletę barw, która zmienia się wraz z wiekiem i stanem konserwacji.

 

„Siarka przy tym to perfuma" (osioł do Shreka)

Każde wino wydaje indywidualną woń, choć nie posiada swojego typowego zapachu. To co wyczuwamy, to podobieństwo do aromatu kwiatowego, owocowego czy roślinnego. Jak zatem wyczuć pełny aromat wina? W jego określeniu pomagają nam trzy etapy. „Pierwszy nos" to wąchanie wina w nieruchomym kieliszku. Pozwala to wyczuć zapachy najbardziej ulotne. Gdy zakręcimy winem w kieliszku uwolnią się jego cięższe aromaty. „Drugi nos" pozwala już osądzić o jakości wina. Dopiero pełny wachlarz zapachów daje „trzeci nos", gdy intensywnie mieszamy winem w kieliszku. Dobrze napowietrzone, powodujemy uwolnienie się wszystkich zapachów wina - dobrych lub złych - co kto lubi.

wino2

 

Smak wina, smak kobiet i ... śpiew...

Degustacja smakowa wina polega na tym, że bierzemy do ust dostateczną ilość wina, jednocześnie wciągając powietrze, by je dotlenić. "Przeżuwamy" je (proszę nie szukać podtekstów) mieszając językiem starając się wyczuć słodki i kwaśny posmak. Oceniając wszystkie te elementy ustalamy stopień zrównoważenia wina, czyli harmonii.
Jednym z istotnych dla smakowych cech degustacyjnych wina jest jego "długość", czyli wyrażony w sekundach czas, w którym aromat i smak wina pozostaje w ustach. Im wino lepsze, tym dłużej utrzymuje się jego smak. Powszechnie wiadomo, że nasze usta mogą wyczuwać dosyć ograniczony zestaw smaków: kwaśny, słodki , słony i gorzki. Słonego smaku raczej nie powinniśmy oczekiwać w winie a gorycz nie jest w nim pożądana. Cukier wyczuwalny jest tylko w winach półwytrawnych i słodszych. Ponadto smak jest odczuciem często bardzo subiektywnym, a nie naukowym. W końcu to nasze własne podniebienie jest naszym przewodnikiem.

W dobrych restauracjach spotkać można ofertę win z całego świata i sytuacje, gdzie podaje się wątpliwej jakości wino, zdarzają się niezwykle rzadko. W jednym z warszawskich lokali, gdzie dane było wybrańcom naszej redakcji być dla przyjemności podniebienia - Pico Cuadro (i nie jest to kryptoreklama tylko zdanie zadowolonych klientów - już z pustym portfelem, czyli nas), serwuje się wina hiszpańskie z rodzinnej winnicy w podregionie Ribera del Duero. Tamtejsza winnica Bodega Pico Cuadro produkuje wino z 50 letnich szczepów.   Skosztować tu można oryginalnego Pico Cuadro Tempranillo 100%, czy jeden z najbardziej ambitnych trunków tej winnicy za jaki uchodzi  Intercatia Bodega Pico Cuadro. Jest to bez wątpienia najbardziej ambitne wino.
Po kolejnej butelce udało się nam dowiedzieć nieco więcej o trunku, który nas w przepiękny sposób sponiewierał. Winorośla, z których pochodzi, posadzono w Burgos w 1920 roku. Lokalnie znane jako La Rioja, niezwykle cenione ze względu na specjalne wydajności. Ręcznie zbierane i selekcjonowane owoce zamknięte w butelce, produkowanej na wzór angielskiej fabryki La Real z 1794 roku. „Wina, zanim trafią do naszej restauracji starzeją się w beczkach z francuskiego dębu, od 12 miesięcy do wieku 3 lat. Sprowadzamy je bezpośrednio z Hiszpanii, są chlubą nie tylko tego kraju, ale dawno zachwyciły także podniebienia polskich kiperów"- mówi manager restauracji na Krakowskim Przedmieściu Paweł Ochman. Nie zostaje już zatem nic więcej, niż podnieść kieliszek i cieszyć wszystkie zmysły doskonałym smakiem winnej Hiszpanii.

No i właśnie..., ale gdzie to my byliśmy? Jak mawia klasyk - alkohol pity w miarę nie szkodzi nawet w największej ilości... Ach ten smak. I o czym tu mówić? Małe lokalne wytwórnie wracają w najpiękniejszym stylu. Już przestajemy zachwycać się masową produkcją byle czego. Czas na dobre nadchodzi. Szkoda tylko, że w kryzysie i trochę kasy brak...

I żeby nie było - nikt w knajpce nie wiedział, że o nich napiszemy. Ważne, że jest - jak to powiedział Killer - git.