Żyć Dobrze

Kodeks ubioru

Kodeks ubioru

Wiadomo, że rodzaj stroju jest symbolem statusu. Przez sposób ubierania się, przez strój, jaki zakładamy na konkretną okazję, identyfikujemy się z określoną grupą czy wydarzeniem, akcentujemy swoją rolę. Etykieta nakazuje, aby na ważnych uroczystościach i przyjęciach pojawiać się w smokingu albo we fraku. Kto nie może się w takim ubraniu zaprezentować, ten nie spełnia oczekiwań, wypada z roli i lepiej, żeby pozostał w domu.

Środowiska młodzieżowej subkultury ostentacyjnie zwracają się przeciwko mieszczańskim, ogólnie przyjętym zasadom ubierania się - kreują własne mody. Jeśli ktoś chce należeć do grupy punków, rapperów, harleyowców czy dresiarzy nie może się wyłamywać, musi spełniać wymogi rytualnego stroju i wyglądu. Studenci noszą dżinsy, sportowe podkoszulki i luźne swetry nie tylko dlatego, że jest to wygodne, ale i po to, by zademonstrować luźną, niedbałą postawę.

W dawniejszych czasach typ ubioru jednoznacznie odzwierciedlał role i funkcje w społeczeństwie. Średniowieczne przepisy ściśle i szczegółowo określały charakter stroju - z dokładnością do liczby guzików i wartości galonów - przynależnego danemu stanowi. Przekroczenie tych przepisów - jak na przykład wtedy, gdy skromny mieszczanin założył strój przysługujący tylko szlachcicowi - obłożone było karami. Po ubraniu można było rozpoznać, do jakiego ktoś należy cechu, czy jest czeladnikiem, czy majstrem. Te jasne znaki rozpoznawcze zniknęły, kiedy nastąpiło rozluźnienie ścisłych podziałów stanowych, a współczesne tendencje rozwoju zatarły różnice społeczne. Zuniformizowany strój sprawdził się i zachował tylko w niektórych grupach zawodowych, gdzie jest niezbędny jako sygnał roli i symbol statusu; są to mundury wojska i policji, szaty duchowieństwa i habity zakonne, białe kitle lekarzy i personelu szpitalnego, uniformy pocztowców, kolejarzy, pracowników innych instytucji komunikacji publicznej, liberie personelu hotelowego oraz frak z ciemnymi wyłogami, który wkłada dystyngowany kelner.

Mimo to współczesne społeczeństwo wykształciło własne konwencje, które łączą określone role z ubraniem o odpowiednim charakterze, a sposób noszenia ubrania traktują jako wykładnik statusu. Niebieskie robocze kombinezony wiszą wprawdzie zapomniane w fabrycznej szafie, a szare flanelowe ubrania biurowych urzędników ustąpiły miejsca bardziej swobodnym i wygodnym strojom, ale asystent dyrektora bez krawata- to niemożliwe! Im wyższa pozycja na hierarchicznej drabinie, tym silniejszy przymus konwencji, tym więcej znaczą odstępstwa od normy przypisanego danej roli zachowania. Biznesmeni i bankowcy, osobistości życia publicznego, ludzie, którzy rzeczywiście mają wpływy i władzę, noszą granatowe bądź ciemnoszare ubrania. Odpowiednia jest jodełka - podkreśla element konserwatywny, tradycyjny; kojarzy się z pełną rezerwy manierą angielskich wyższych sfer albo z dyskretną dystynkcją francuskiej arystokracji finansowej. To dowód klasy, odpowiedni dla bankierów, członków i przewodniczących rad nadzorczych, którzy już się wykazali umiejętnościami, zainwestowali swoje zdolności i kapitał i teraz doglądają wszystkiego z boku. Energiczni, ambitni pracownicy powinni raczej zrezygnować z jodełki, gdyż w ich przypadku, podobnie jak w przypadku modnych fircyków, taki strój sygnalizuje udawanie kogoś, kim się nie jest.

Na poziomie szefostwa, wśród dyrektorów i rady nadzorczej dopuszcza się także wygodniejsze, bardziej sportowe stroje. Tweed i niedbale noszona marynarka są dozwolone na odpowiednie okazje. Kto ubiera się wygodnie, ten lubi wygodę w miejscu pracy, ceni przyjemne otoczenie, przykłada wagę do dobrego serwisu.

Jeśli zaś idzie o sport, to niekoniecznie trzeba go uprawiać wyczynowo. Odpowiedni jest golf i jazda konna, a barwy klubowe na krawacie i skromny znaczek stowarzyszenia sportowego są ważniejsze niż atletyczne bary.

Istotne jest, aby nie przesadzić ze swobodą stroju - nie może on być zbyt modny - to sprawia odrobinę niesolidne wrażenie. Także panie - jeśli już po co innego niż w celu reprezentacji dopuszczono je do wyższych rang - nie powinny wybierać strojów i ozdób zgodnie z najnowszym krzykiem mody. Preferowana jest ponadczasowa elegancja - najlepiej kostiumy albo spódnica, bluzka i marynarka, a więc ubiór, w którym panowie stworzenia ciągle jeszcze rozpoznają znaki swojej dominacji.

Słaby punkt jest na dole, na poziomie stóp. Oglądamy się w lustrze i wszystko gra w naszym ubraniu - z wyjątkiem stóp. Nogi i stopy to bardzo wrażliwe części ciała. Cały dzień jesteśmy na nogach - w sensie dosłownym i przenośnym. Na stopach znajdują się strefy refleksyjne wszystkich narządów i części ciała; stąd energia płynie w górę, ożywiając nasze myśli, stąd odpływa z powrotem do ziemi, na której stoimy. Stopy to bardzo osobista część naszego ciała. Potrzebują wygody, musimy im ją zapewnić, bo inaczej odetniemy własne korzenie. Ale stopy musimy włożyć w buty - i wtedy często okazuje się, że obuwie pozostaje w sprzeczności z resztą naszej garderoby. Góra sygnalizuje: taki chciałbym być. Dół pokazuje: taki jestem.

Stare, znoszone buty w zasadzie rzadko świadczą o skąpstwie. Wskazują raczej na wierność i przywiązanie, na uzależnienie od starych przyzwyczajeń. Temu, kto nosi stare buty, niełatwo przyjdzie zerwać stary związek; raczej będzie tolerował to i owo, aby uniknąć zmiany. Myśl, że trzeba zaczynać od nowa, odstrasza go - nowe buty uciskają przecież, a w tych starych da się jeszcze pochodzić.

Szerokie i wygodne buty widzimy nierzadko w połączeniu z przepisowym i raczej sztywnym ubraniem. Sprzeczność narzuca się natychmiast. Taki człowiek wprawdzie bardzo pragnie spełnić oczekiwania związane z rolą, ale w gruncie rzeczy jest to dla niego zbyt trudne, zbyt męczące, wymaga zbyt wiele wysiłku: „Zróbmy więc to, czego od nas wymagają, ale na miłość boską, nie komplikujmy spraw, ułatwiajmy sobie jakoś to wszystko; będę szczęśliwy, kiedy znowu znajdę się w domu".

Modne buty mówią same za siebie: „Trzeba być nowoczesnym za wszelką cenę, liczy się dzień dzisiejszy, wczoraj przeminęło, o jutrze pomówimy później, a na wygodzie zależy mi równie mało, co na spokojnym, sytym zadowoleniu".

Buty z cienkiej, dobrze wyprawionej skóry są eleganckie, wygodne i drogie. Osoba je nosząca jest gotowa co nieco dać z siebie, wysilić się, aby zapewnić sobie komfort i wysoką jakość życia. Z takimi butami trzeba się dobrze obchodzić, żeby zachowały wygląd,
Grube buty na grubej podeszwie zdradzają solidnego gospodarza: gotów jest zainwestować, ale w zamian chce dostać coś trwałego.

I co wy na to?