Żyć Dobrze

Coraz bliżej święta

Coraz bliżej święta

Słowa tej popularnej piosenki reklamującej pewien napój gazowany rok rocznie przypominały nam o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia. Problem polega na tym, że działo się to systematycznie od początku listopada aż do wspomnianych świąt. Ciężko powiedzieć, że święta są „blisko”, kiedy dopiero co zapaliliśmy znicze na grobach naszych bliskich zmarłych i niekoniecznie mamy ochotę zaraz po tym śpiewać „Jingle Bells” czy oglądać choinki w supermarketach. Jeśli i Ciebie, drogi czytelniku, męczy ta cała farsa z przyspieszaniem świąt, to zapraszam do lektury.

 

Z choinki się urwali

Także i w tym roku media nie zawiodły, jeśli chodzi o wprowadzanie nas w przedwczesny świąteczny nastrój. Pewien niemiecki dyskont spożywczy już 1 listopada postanowił uraczyć nas reklamą, w której widzimy ludzi radośnie przygotowujących się do świąt Bożego Narodzenia. Całość okraszona została piosenką „Let it snow” i padającym zewsząd sztucznym śniegiem. W ślad za tym spotem poszły inne marki działające na polskim rynku spożywczym, telekomunikacyjnym czy finansowym. Wydaje się jakoby to nie tradycja, ale wielkie koncerny dyktowały nam, kiedy i jak mamy zaczynać świętować. Te same reklamy mogliby odtwarzać w środku lata, a ludzie zaczęliby się rozglądać za choinką i ozdobami świątecznymi. Gdyby jeszcze w telewizji leciał „Kevin sam w domu”, a w radiu słynny bożonarodzeniowy hymn „Last Christmas”, to sukces murowany. Czasem widząc to wszystko ma się ogromną ochotę wysłać prezesom firm kalendarz z zakreśloną grubym flamastrem datą 25 grudnia.

Mikołaj ma gest

Nie ma lepszego miejsca niż galerie handlowe, aby doświadczyć bożonarodzeniowej aury. Wszędobylskie „ho ho ho !” daje się tam słyszeć wcześniej niż gdziekolwiek indziej. Możemy dostrzec ozdobione choinki, przebierańców w kostiumach Mikołai i półki uginające się od produktów, których opakowania opatrzono świąteczno-zimowymi motywami. Oczywiście to te same towary, które nabyć można przez cały rok, nic jednak nie skłoni klientów do kupna bardziej, niż uroczy bałwanek czy renifer na etykiecie. Rzecz jasna obowiązuje staropolskie „postaw się a zastaw się”; ten magiczny przedświąteczny czas sprawia, że zapominamy o tym, że stopa życia większości naszych rodaków nie należy do najwyższych. Ochoczo bierzemy pożyczki i kredyty, aby koniec końców zasiąść przy suto zastawionym stole i zebrać się przy choince, pod którą piętrzą się prezenty. Teraz bez głębszej refleksji można zacząć konsumpcję; przepraszam - wielkie żarcie ! Spokojnym spożyciem bowiem nazwać się tego nie da. Nabieramy kolejnych kilogramów, które potem przez cały rok będziemy spalać, aktywnie siedząc przed telewizorem. W tej sytuacji dobrym pomysłem na prezent byłby karnet na siłownię, ewentualnie wygodne adidasy.

 

Współczesne „symbole” świąt

Nie ma co ukrywać, że wraz z rozwojem cywilizacji Boże Narodzenie nie jest już tym, czym było chociażby jeszcze za czasów naszych babć i dziadków. Wszechobecna komercja zmieniła oblicze świąt nie do poznania. Tradycja wciąż jest ważna, lecz widać wyraźnie, że często blaknie na tle nowych motywów, które wprowadza się do świętowania. Przykładem tego może być Święty Mikołaj, którego dzieci (i coraz więcej dorosłych) kojarzy raczej z przerośniętym krasnalem aniżeli z chrześcijańskim biskupem. Do tego dochodzi cały repertuar tzw. świątecznych piosenek, które zazwyczaj masowo importujemy zza oceanu. Sztandarowy utwór „męczony” przez stacje radiowe już od początku grudnia czyli „Last Chritmas”, jest tak „zużyty”, że niedługo młodsze pokolenia zaczną go śpiewać w kościele myśląc że to kolęda. W naszym kraju dodatkowo wielkim uwielbieniem cieszy się świąteczny film o chłopcu, który zostaje sam w domu na święta i broni go przed dwójką włamywaczy. Można spokojnie powiedzieć, że żaden z naszych rodaków nie wyobraża sobie świąt bez Kevina w telewizji. Świadczy o tym fakt, że gdy stacja telewizyjna odmówiła wyświetlenia filmu, otrzymała stos listów niezadowolonych telewidzów, którzy z całą stanowczością zażądali przywrócenia Kevina do świątecznej ramówki. Polacy mogą pracować do 67 roku życia, mogą być zatrudniani na umowach śmieciowych, mogą czekać w kolejce do lekarza latami i nie podniosą z tego powodu większego protestu, ale jeśli ktoś waży się odmówić im Kevina w święta, to gotowi są podjąć każdą formę sprzeciwu.

 

Omijamy gwiazdkę ?

Aby uniknąć nieporozumień, napiszę wprost - nie nazywam się Ebenezer Scrooge i na myśl o świętach nie planuję wyjazdu do jakiegoś zakątka świata, w którym się ich nie obchodzi. Przeciwnie, uważam, że Boże Narodzenia to jeden z bardziej radosnych okresów w roku. Magiczny czas, który nierozłącznie kojarzy się z dzieciństwem i w którym ludzie starają się być dla siebie nieco bardziej mili, niż przez resztę roku. Gwiazdka traci jednak swój urok bezpowrotnie, kiedy trąbi się o niej na dwa miesiące wcześniej, a całość pozbawiona jest głębszej treści. Kapitalizm jednak rządzi się swoimi prawami i obawiam się, że niewiele można w tej kwestii zrobić. Grudzień to okres wielkich żniw dla producentów wszelkiego chłamu, którym potem obdarujemy swoich bliskich. Korporacje chętnie rozmiękczą nasze serca staruszkiem w czerwonym kostiumie i jego rubasznym „ho ho ho”, aby sięgnąć do naszych portfeli. Czy należy się tym przejmować ? Absolutnie nie ! Pamiętajmy, że to, jak spędzimy święta, zależy tylko od nas. Nie dajmy się zwariować reklamom i karteczkom z napisami „promocja” albo „końcówka serii”. Ten czas może być naprawdę magiczny, jednak nie zależy to od tego, jak wiele wydamy, co próbuje nam się dzisiaj wmówić. Tego wszystkiego Wam i sobie życzę oraz żeby nie być gorszym już dziś ślę życzenia Wam Wesołych Świąt ! Ho ho ho !

 

Bartek Orzechowski