Jeżeli plażowy chłopak chce zarobić, atakuje kobiety powyżej czterdziestego roku życia, często grubo powyżej, albo młodsze, ale otyłe. Kobiety starsze lub otyłe nie są zdaniem plażowych kochanków przyzwyczajone do tego, że ktoś na nie zwraca uwagę o charakterze romantycznym, co beach boys starają się niecnie wykorzystać.
Takie kobiety zakochują się w ciemnoskórych chłopcach łatwiej i szybciej, mają także szerzej pootwierane portfele.
Ciekawostka: beach boys wierzą, że otyłe turystki nie miały w przeszłości wielu doświadczeń seksualnych, ponieważ Europejczycy i Amerykanie wolą chudsze. A zatem trudniej się będzie od nich zarazić AIDS albo chorobami wenerycznymi.
Plażowcy przechwalają się także między sobą przyjemnościami, jakich doświadczyli podczas seksualnych uniesień z otyłymi kobietami, które są, jak to mówią, ciaśniejsze, z racji nieczęstego uprawiania seksu, od kobiet atrakcyjnych. Co kraj, to obyczaj.
Kobiety starsze i puszyste mają także mniej oporów przed paradowaniem z czarnymi chłopakami po miejscowości turystycznej od kobiet atrakcyjnych, które zwykle się wstydzą tego typu kontaktów.
Męskie prostytutki z plaży stosują arcyciekawe strategie podrywania turystek. Nie podrywają tych, które siedzą pod parasolem i czytają, ponieważ jest to znak, że nie mają ochoty na nawiązywanie erotycznych znajomości.
Podrywają tylko te, które opalają się w słońcu i do tego nie są jeszcze opalone. Tu sprawa jest jasna - te, które są opalone, zaraz wyjadą i podryw się nie opłaca. Te, które opalone nie są, mają jeszcze przed sobą dużo, dużo wolnego czasu. Podryw zaczyna się od uśmiechów słanych turystkom z niedaleka i od kontaktu wzrokowego. Jak wszędzie, tyle że wszędzie kontakt wzrokowy inicjowany jest przez kobiety, a nie przez mężczyzn. Dobrym miejscem na podryw jest plaża oraz dyskoteka, rzadziej ulica, na której beach boys handlują jakimiś drobiazgami albo oferują swoje usługi zgodne z wykonywanym zawodem przewodnika albo osoby wypożyczającej sprzęt plażowy. Plażowi chłopcy zawsze zaczepiają kobiety po przyjacielsku, nigdy w sposób ostentacyjny czy wulgarny. Starają się żadnej nie przestraszyć, a ci subtelniejsi mają zwykle najwięcej podbojów na koncie.
Przyjazny podryw polega na zaproponowaniu pokazania sympatycznych miejsc w okolicy, żadnego seksu i żadnych pieniędzy, o tym nawet nie ma na początku mowy. Często, jeśli podryw przebiega na plaży, chłopcy prawią turystkom komplementy, w czym są wybitnie utalentowani. Czasami organizują zajęcia, w trakcie których mogą się w pełnej krasie zaprezentować damskiej plażowej publiczności: grają w siatkówkę, jeżdżą na nartach wodnych etc. Wielu w trakcie autoprezentacji daje swoim wybrankom kwiatek. Kwiatek jest ponoć bardzo skuteczny. Są także strategie dużo bardziej wymyślne. Dla przykładu można dać się na plaży zobaczyć z młodą i atrakcyjną kobietą, ażeby później „zaatakować" starszą. Ponoć równie skuteczne jak kwiatek.
Większość chłopców z plaży woli być z jedną turystką przez cały jej pobyt na wyspie. Profesjonaliści nie wykorzystują sytuacji i nie interesują ich jednonocne przygody. Także nie kradną, co rzeczywiście w kontaktach na linii damska turystyka - męski serwis plażowy zdarza się niezmiernie rzadko. Więzi z kobietami, co ciekawe, są ważniejsze od więzi z innymi mężczyznami parającymi się tą działalnością.
Z dziesięciu kobiet kulturalnie nagabywanych przez plażowy serwis erotyczny zazwyczaj połowa nawiązuje głębszą znajomość z chłopcami, a dwie, trzy angażują się w związek seksualny.
W ten sposób przeciętny plażowy kochaś rocznie nawiązuje dziesięć związków o charakterze łóżkowym. Niektórzy mają rocznie ponad sto partnerek seksualnych, co jednak nie jest częste. Połowa z przepytywanych beach boyów przyznała, że połowa kobiet, z którymi mają do czynienia w łóżku to mężatki, a seks w wypadku jednej trzeciej kontaktów następuje tego samego dnia, w którym się poznali, kolejna jedna trzecia wędruje do alkowy po dwóch, trzech dniach znajomości, reszta nieco później.
Plażowi chłopcy bardzo pragną, aby seks z nimi był dla turystek niezapomnianym przeżyciem.
Bardzo się przeto starają i dbają o przyjemność drugiej strony - bardziej aniżeli o przyjemność własną. Chcą ponadto zachować swoją energię seksualną dla turystek i nie angażują się w związki erotyczne z miejscowymi dziewczynami. Jeśli poderwane turystki są brzydkie, to uprawiając z nimi seks starają się nie patrzyć na ich twarze albo sporo piją przed upojnymi chwilami (no cóż, turystki, które w tego rodzaju związki się angażują, często bywają niezbyt urodziwe i niezbyt młode).
Przyglądając się typologii seks-turystek nietrudno zauważyć, że persony atrakcyjne siłą rzeczy muszą pojawiać się pośród nich nieczęsto. Pierwszy typ to neofitki i damy przybywające na tropikalną plażę po raz pierwszy, skuszone opowieściami koleżanek.
Drugi typ to seks-turystki „sytuacyjne", które angażują się w seks z chłopcami z plaży, choć wcale tego wcześniej nie planowały.
Kolejny, trzeci typ, to damy powracające, które nawiązały już trwalszy związek o charakterze romantycznym i chcą go odnowić. Są również i takie, które nie chcą odnawiać starego związku, tylko ponownie przeżyć przygodę o romantycznym charakterze, być może z innym chłopakiem.
Czwarty typ to poszukiwaczki przygód lub weteranki, zwane również konkwistadorkami, których celem jest zwykle maksymalny podbój - niezobowiązujący, przypadkowy i anonimowy seks. Jedna z weteranek deklarowała uprawianie miłości z 18 miejscowymi mężczyznami w ciągu 14 dni urlopu. O innych miejscowi podrywacze opowiadali, że życzą sobie seksu w kombinowanych, poczwórnych układach i wymiany partnerów.
Są jednak i takie, które owszem są tu po to, by się trochę popieścić po tym i po owym, jednak tylko z wybranym, ulubionym beach boyem.
Większość turystek, o czym trzeba koniecznie powiedzieć, woli romantyczną przygodę i nie zawiązuje w ogóle więzi o charakterze seksualnym z podrywającym ją „opalonym" chłopcem.
Skoro loverboys nigdy nie proszą o pieniądze wprost, a jednak o pieniądze chodzi, to muszą stosować przebiegłe strategie wyciągania z kieszeni turystek upragnionych funduszy. I tutaj są jeszcze większymi mistrzami niż w podrywaniu. Najprymitywniejsi mówią, że zabrakło im po prostu na drinki, disco czy na taksówkę, kiedy dochodzi do płacenia. Bardziej wyrafinowani, kiedy na stole ląduje rachunek, ochoczo wyciągają z tylnej kieszeni portfel i wstydzą się bardzo, że mają w owym portfelu za mało, żeby rachunek ten pokryć. Rozbawione marengo i rozpalone za sprawą drinków turystki ochoczo otwierają pugilaresy i pod stołem przekazują nieszczęśnikom gotówkę, żeby nie było, że to one płacą, i żeby się biedacy nie stresowali.
Bardzo wyrafinowani i obeznani w podstawach gry aktorskiej po prostu milczą, nie odzywają się i wyglądają na smutnych i przybitych. Do tej pory tak gadatliwi, wzbudzają od razu zainteresowanie partnerek swoim smutnym stanem. I wtedy wychodzi na jaw, że są biedni i nie stać ich na opłacenie rozrywek, albo - co jest skuteczne niezmiernie w otwieraniu portfeli - mają chorego brata, którego muszą utrzymywać i leczyć, potrzebują pieniędzy na dalszą edukację albo na rozwinięcie własnego small-biznesu, żeby nie parać się już więcej plażową robotą.
Im turystka starsza i brzydsza, tym więcej daje pieniędzy. A są to wcale niemałe kwoty.
Najogólniej plażowi chłopcy deklarują od 100 do 500 dolarów przychodu od jednej kobiety, choć bardzo często sprawa kończy się na darmowych drinkach i posiłkach. Niektórzy, ci najpiękniejsi, najsubtelniejsi i najzdolniejsi, dostają w prezencie motocykle albo kosztowną garderobę. Są też i tacy, którzy znakomicie na tym sympatycznym w końcu procederze zarabiają, znacznie więcej niż przeciętny mężczyzna pracujący w „normalnym" zawodzie.
Teraz zapewne każdy zastanowi się co najmniej dwa razy zanim pozwoli swojej żonie na odpoczynek na tropikalnych plażach. Ale zaraz, zaraz.... A gdzie zaufanie?