Kobiety potrafią bardzo długo dawać z siebie wiele bez żadnych rekompensat i wyglądać przy tym na zadowolone, a jest tak dlatego, że nieustannie prowadzą rejestr takich gestów. Są pod tym względem bardzo skrupulatne gdyż oczekują, że kiedyś rachunki zostaną wyrównane i partner odwzajemni otrzymywane dary, a wtedy to one nareszcie będą hołubione.
Mężczyźni najczęściej nie maja pojęcia jak przedstawia sie w ich związku stan takich rachunków a to z tej przy czyny, że jeśli wykonują jakiś gest pod adresem partnerki oczekują na jego natychmiastową rekompensatę, sądzą więc że bilans dokonywany jest na bieżąco i nie ma miejsca na żadne nierówności, nawet jeśli relacja tego co dają do tego, co otrzymują ma się jak 3:1.
Kobieta natomiast potrafi utyskiwać dopiero przy relacji... powiedzmy 20:1. Kiedy jednak kobieta zaczyna się uskarżać na niesprawiedliwy rozkład ciężarów w związku, mężczyzna zazwyczaj odnosi sie do tych skarg niechętnie gdyż jest pewien, że rozkład ten jest równomierny. Dziwi się dlaczego nagle przestała odnosić sie do niego z uznaniem, które w jego opinii było niewątpliwe, bo inaczej dlaczego tak intensywnie zabiegałaby o sprawianie mu przyjemności. Jest obrażony jej zarzutami i czeka na przeprosiny.
Jedynym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest zrozumienie przez mężczyznę potrzeb kobiety, a także konieczności dawania z siebie więcej. Mężczyzna musi także wybaczyć jej, że gromadzi w sobie żal i potęguje pretensje do niego. Z kolei kobieta musi dostrzec, jak przyjmując rolę męczenniczki, dopuściła do powstania tak wielkiej nierówności. I dopiero teraz mogą spróbować zgodnie ciągnąć wspólny wózek.