Mercedes SLS AMG w wersji która odpowiadałaby moim zachciankom to wydatek około miliona złotych. Można zapytać : po co mi auto, którym nie da się jeździć po naszych polskich drogach? Oczywiście dla szpanu, zagraniu na nosie niejednemu posiadaczowi Porsche i spowodowaniu, że świat będzie wyglądał inaczej.
Z perspektywy kierowcy SLS-a faktycznie motoryzacja wygląda zupełnie inaczej. Większość samochodów to monstrualne potwory. Zero w nich uroku, piękna i estetyki. SLS AMG wszystkie te cechy posiada. Można Mercedesa nie kochać, bo faktycznie niektóre modele przypominają lej po wybuchu bomby, ale znajdzie się garstka facetów, która oddałaby życie, sprzedała dom, rodzinę...wszystko po to by chwycić kierownicę SLS-a w wersji AMG. Ja na szczęście do nich nie należę. Mój świat jest inny, bardziej przyziemny, a SLS to tylko ulotna chwila nad którą nie warto pochylać głowy.
Pod najdłuższą maską na świecie, która mogłaby posłużyć za pas startowy dla F-16 silnik V8 o pojemności 6.3 litra i mocy 571 KM. Z takim potworem jesteście w stanie wystrzelić do przodu jak z procy. Potrzebujecie jedynie 3,8 sekundy i na prędkościomierzu będzie już 100 km/h. Maksymalnie pomkniecie 317 km/h. Na szczęście nie było takiej możliwości by sprawdzić prawdziwość podawanych danych przez producenta. Zresztą , nawet nie chciałem tego robić. Bo dźwięk, wydobywający się z czterech końcówek rur wydechowych powoduje mrowienie i niebywałą ekscytację. To jedna z najpiękniejszych orkiestr, której można słuchać non stop. Skrzynia biegów DCT Speedshift AMG o wadze 137 kilogramów ma 7 przełożeń. Działa precyzyjnie i bez zarzutu. W połączeniu z trybem S+ możecie przeżyć prawdziwe emocje. Rozpędzacie ten pocisk i musicie go nagle zatrzymać. To nic trudnego - pomogą w tym ogromne tarcze hamulcowe sygnowane znaczkiem AMG.
To co najciekawsze i najbardziej charakterystyczne w Mercedesie SLS AMG to oczywiście unoszone ku górze skrzydlate drzwi. Wspaniały bajer, ale nie dla mnie. I chyba dla żadnej z osób, które mają poniżej 180 centymetrów wzrostu. Nie ma żadnego wspomagacza elektrycznego, który zamknąłby drzwi za nas. Trzeba uczynić to samemu unosząc się nad siedzeniem. Używając całej siły, a właściwie całej masy ciała ściągniecie drzwi i je zamknięcie. Wybaczcie - w samochodzie za milion - niedopuszczalne rozwiązanie. Nie chcę napawać się wśród znajomych faktem, że mam drzwi owiane legendą. To nie dla mnie. No i jeszcze jedno - Panie w krótkich spódniczkach i w szpilkach nie mają żadnych szans, by bez kłopotów wsiąść i wysiąść z SLS-a AMG. A nawet jeśli się to uda, to chciałbym zobaczyć na własne oczy z jaką gracją to czynią. Powodzenia.
Sławomir Herman