Przynajmniej przez ostatnie 3000 lat, seks w większości kultur określany był zgodnie ze standardami męskimi, które koncentrowały się niemal wyłącznie na fizycznych reakcjach ciała na erotyczne stymulacje. Zdecydowanie odmienne seksualne doświadczenia kobiet, skupiające się raczej na związkach emocjonalnych pomiędzy ludźmi, były na ogół traktowane jako mało istotne.
Nie znaczy to, że aktywnie uzewnętrzniane męskie doświadczenia są niewłaściwe, jednak potrzeba fizycznego pobudzenia i wyładowania stanowi zaledwie połowę równania seksualnego. Ta druga połowa - potrzeba zaufania i otwarcia emocjonalnego - wyprowadzana jest z doświadczeń kobiet i jest prawie wymazana z naszej świadomości.
W rezultacie większość z nas ma zachwianą równowagę i wykazuje nieznajomość pełnego znaczenia seksu w naszym życiu.
Ponieważ wyrośliśmy unurzani w potocznych wyobrażeniach o związkach seksualnych, które ukazują mężczyzn, jako jednostki dominujące, kobiety jako obiekty seksualne oraz przemoc, jako integralny element "prawdziwego" seksu, wszyscy, w różnym zakresie, jesteśmy porażeni kulturowymi stereotypami, które sprzyjają negatywnym i upokarzającym postawom wobec seksu.
Kobiece doświadczenia związane z seksualnością zostały tak bardzo zdegradowane, a nawet neguje się ich istnienie, że również w tych tzw. czasach oświeconych, seksistowskie nastawienie typu - "prawo" męża do domagania się od żony seksu lub "obowiązek" żony do zapewniania mężowi seksu - zdradzają zarówno mężczyźni jak i kobiety sabotując możliwości rozwijania głębokich związków.
Gdy pary odnoszą się do siebie w sposób wykazujący tego rodzaju nierówne i niesprawiedliwe oczekiwania, nasze utajone pragnienie prawdziwej intymności może zostać wyparte przez atmosferę braku zaufania, obawy, winy, wstydu, złości lub zazdrości.
Mimo kobiecej wrażliwości na uczucia oraz ich intuicyjnego zrozumienia dla potrzeb wychowania, często uważają, że erotyzm seksualny nie należy do ich dziedziny i skłaniają się do męskiego modelu kochania się, który kładzie nacisk na technikę w celu uzyskania orgazmu i wytrysku.
Może warto się nad tematem zastanowić i podjąć próbę zgłębiena erotycznej radości jako odrobinę szerszej, niż dotychczas, dziedzinie współzycia? A może nie warto?