Żyć Dobrze

piosenki nagrane dla pieniedzy

Na bogato – piosenki nagrane dla kasy

W branży muzycznej najłatwiej podzielić wykonawców na optymistów i pesymistów -  widzących szklankę do połowy pełną lub pustą. Ale niektórzy nie tracą czasu na takie rozważania, tylko bez dylematów napełniają szklankę – a raczej portfel. Wiadomo, nie wystarczy dużo zer na koncie, warto byłoby poprzedzić je jednak jakąś cyfrą. Poniżej pięć utworów, które powstały dla pieniędzy.

 

„Ta piosenka jest śpiewana dla pieniędzy” - mało który wykonawca ująłby sprawę tak bezpośrednio, jak Grzegorz Ciechowski z zespołem Republika. Z pewnością to o utworze „Mamona” w pierwszej kolejności myśli się jako nagranym dla kasy i od niego trzeba zacząć. Zresztą osobiście nie potrafię nie słuchać tego zespołu z pozycji mentalnego przyklęku i – co rzadko się zdarza – brak mi słów. Może poza wyrazami wbrukwienia na fakt usunięcia oryginalnego klipu z yt.

 

 

 

Warto pozostać przy tym utworze nieco dłużej – nadal stanowi on inspirację, co widać po kawałku wrzuconym poniżej. Akurat w mojej opinii sytuacja wygląda jak przy klasycznym punkcie ksero przy uniwerku – każda kopia jest słabszej jakości, ale przerabiając taki dobry oryginał i tak osiąga się jakość lepszą od niejednego utworu własnego. Tak więc wszystkie krytykujące bez uprzedniego przesłuchania osoby zachęcam, by od razu wsiadły na swoje miotły i odleciały, a pozostałych zapraszam.

 

 

 

Nie trzeba umieć śpiewać by zarabiać kasę na piosence, i niekoniecznie mam tu na myśli coś negatywnego względem pana Soboty. Po prostu – jeśli masz fajnych kumpli w zespole, a melodyjność w głosie uruchamia ci się dopiero wraz z przypływem alkoholu – może jednak coś napiszą dla ciebie i za ciebie. Tak było w przypadku pewnej piosenki The Beatles, o której większość osób myśli, że od początku pochodzi ona z trzeszczącego gardła Joe Cockera

 

 

 

czyli „With a little help from my firends”. W oryginale był to jeden z nielicznych utwórów Żuków śpiewany przez perkusistę Ringo Starra. Niech też ma coś z życia, pomyśleli pewnie Lennon z McCartneyem...

 

 

 

O kasie dla pozostałych członków zespołu najwyraźniej nie pomyśleli natomiast kompozytorzy The Clash, skoro basista Paul Simonon zrobił kawał dobrej historii i jedynie dla kasy z tantiem napisał „Guns of Brixton”. Historia jednak jemu też zrobiła kawał, robiąc z tego utworu nie tylko przebój, ale nawet pewien hymn. Życzę każdemu takich niespodzianek, na których się zarabia.

 

 

 

Ale ale. Jest pewna grupa utworów, które z założenia powstają dla kasy, ale nie idzie ona w ręce ich autorów. Oczywiście mam na myśli piosenki charytatywne, których wymienienie tutaj byłoby materiałem na osobny wpis. Przecież nawet gdyby patrzeć na świat jako usłany różami, to ma on swoje kolce i można próbować je niwelować poprzez oddawanie kompozytorskiego talentu na rzecz finansowania czegoś większego. Najpopularniejszy przykład to oczywiście utwór śpiewany przez 21 gwiazd i skomponowany przez Michaela Jacksona i Lionela Richie. I tylko teoretycznie osłuchany jak mało który, bo warto po raz kolejny go sobie odtworzyć.

 

 

 

A więc - to żaden wstyd tworzyć piosenki dla pieniędzy i nie ma co robić się na ubóstwo. Zresztą większość reaktywacji zespołów jest pewnie nimi podszyta. No i co z tego, skoro fajnie się ich słucha?

Tomasz