Dawno temu, gdy po ziemi stąpały jeszcze dinozaury, a benzyna była po trzy złote (czyli wcale nie tak dawno) niezwykle istotna w kontaktach z ludźmi była umiejętność odpowiedniego pokazania się. Polegało to na w dużej mierze na dobrym wychowaniu, znajomości podstawowych zasad savoir-vivre oraz zwyczajnej uprzejmości – zarówno w kontaktach ściśle zawodowych, jak i w życiu prywatnym. Obecnie jednak sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, a winna wszystkiemu jest… technologia!
Rozważmy następującą sytuację: jest ciepły piątkowy wieczór, wychodzisz z grupą znajomych pobawić się trochę na mieście. Twój przyjaciel przyprowadza swoją koleżankę, która natychmiast wpada Ci w oko, rozmawiacie, poznajecie się lepiej – no fenomenalna dziewczyna! Rano, w nieziemsko dobrym nastroju, włączasz komputer i rozpoczynasz poszukiwania w Internecie – prawdopodobnie na znanym każdemu granatowym portalu na literę „F”. Chwila tropienia zwierzyny i oto jest, w całej swojej okazałości – teraz widzisz, że ma chłopaka, co tydzień innego, a na dodatek słucha dziwnej muzyki w języku, o którego istnieniu nie miałeś pojęcia. Weźmy inny przykład! Prowadzisz małą firmę i szukasz pracownika, który pomoże Ci nieco rozwinąć skrzydła zdejmując odrobinę ciężaru prowadzenia własnej działalności z Twoich barków. Nie poszukasz go w sieci? Może i nie, ale to coraz powszechniejsza praktyka. Z drugiej strony – może lepiej nie wiedzieć z kim faktycznie ma się do czynienia.
Portale społecznościowe
Wspomniany chwilę temu granatowy portal, którego nazwa rozpoczyna się literą „F” jest dzisiaj najpopularniejszym tego typu narzędziem w naszym kraju, bijąc przy tym potencjalną konkurencję kilkukrotnie. Szybko zaskarbił sobie naszą sympatię i nic w tym dziwnego – to rzeczywiście dobra strona. Zdecydowanie ułatwia komunikację ze znajomymi, nawet gdy Ci mieszkają po drugiej stronie globu. Pozwala śledzić interesujące nas newsy – od ulubionych gwiazd, zespołów, czy portali informacyjnych. I do tego te gry, które pozwalają zupełnie bezproduktywnie zmarnować pół dnia.
Wielu ludzi nie zdaje sobie jednak sprawy z zagrożenia, jakim jest internetowy ekshibicjonizm. Tak, dokładnie – ekshibicjonizm. Zdjęcia, miejsce zamieszkania, ukończone szkoły, aktualne miejsce pracy, znajomi, zainteresowania i co najgorsze – indywidualne wpisy wyrażające opinie i poglądy w bardzo różnych sferach życia. To trochę jak gra w otwarte karty. I większość ludzi zupełnie spokojnie i nieświadomie publikuje wszystko „jak leci”. Bliższym znajomym może nie będą wadziły zdjęcia z ostatniej imprezy, na której przypadkiem wydarzyło się coś zabawnego, ale już potencjalnemu pracodawcy może to w ten, czy inny sposób dokuczać.
Oczywiście, że zdjęcia oraz pozostałe kompromitujące materiały można usunąć, ale Internet nie zapomina. Wszystko się gdzieś zapisuje, archiwizuje i tylko czeka na odpowiedni moment, żeby utrudnić Ci życie.
Ciekawostką jest też fakt, że duże korporacje – jak banki, czy towarzystwa ubezpieczeniowe – zaczynają powoli wykorzystywać takie dane, które przecież im zupełnie za darmo użytkownicy portali społecznościowych udostępniają. Zdjęcie z papierosem? Droższe ubezpieczenie. Szalone imprezki, niepoważne zdjęcia w pracy? Droższy kredyt. Na podstawie wszystkich tych informacji można przecież ponownie skalkulować ryzyko związane z zawarciem umowy z daną osobą oraz oszacować możliwość jej niewypłacalności. To jednak tylko przykłady. Wyobraźcie sobie, że skarbówka zaczyna oglądać zdjęcia w Internecie – to by się dopiero porobiło.
Jasna strona medalu
Z drugiej strony przecież można bardzo łatwo wykorzystać wspomniane wyżej wady tych portali i przekuć je w zalety. Wystarczy odpowiedni pomysł, odrobina czasu i determinacja.
W pierwszej kolejności musisz określić – jak chcesz być postrzegany przez otoczenie, zarówno to bliższe, jak i to dalsze, nieraz Ci nieznane osobiście. Odpowiada Ci bieżąca opinia i nic byś nie zmienił? Okay, nie musisz – zostaw wszystko na swoim miejscu. Tylko nie mów później, że Cię nie ostrzegałem! Pamiętaj, że jak Cię widzą, tak Cię piszą!
Jeśli już wiesz, w jaki sposób chcesz być odbierany przez resztę społeczeństwa – rozpocznij sprzątanie. Poszukaj wszystkiego, co może zaszkodzić Twojemu nowemu wizerunkowi i po prostu to wyrzuć. Pamiątki po tym z pewnością będą się plątać jeszcze długo po czeluściach Internetu, niemniej prawdopodobieństwo, że ktoś się do nich dokopie będzie znacznie mniejsze, aniżeli chwaląc się tym wszem i wobec.
Na końcu pozostaje tylko uzupełnienie swojego profilu w sposób należyty – jeśli chcesz być odbierany za poważnego biznesmena, przyda się zdjęcie „pod krawatem”, jeśli chcesz by inni wiedzieli w Tobie sportowca – pokaż czym się zajmujesz np. podczas treningu.
To tylko wydaje się proste, bo koniec końców trzeba ograniczyć pewne treści, które będą publikowane – nie każdemu bowiem pasować będzie film z piciem piwa na czas.
Po co udawać, przecież jestem sobą
Mam takie poczucie, że ciągle wielu osób nie przekonałem, bo przecież czemu mieliby kreować się, a nawet udawać kogoś – kim nie są. Przecież nieodzowną częścią ich życia są czwartkowe orgie i sobotni melanż. Nie mi się interesować, co kto robi w wolnym czasie. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy idąc w gości, czy na rozmowę o pracę, idziesz w podkoszulku, czy garniturze?
Tak więc portale społecznościowe są doskonałym narzędziem do komunikacji i podejmowania różnego rodzaju interakcji ze znajomymi na całym świecie. Są one także obrazem nas samych i tego – jak widzą nas inni. Dodatkowo możemy je wykorzystać jako świetną wizytówkę i doskonałą reklamę. Możemy sobie również zaszkodzić.
Łukasz Heger