Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Wszyscy zwracamy uwagę na innych — jak mówią, jedzą, jak się ubierają i zachowują. To, co mówią i robią inni ma niezaprzeczalny wpływ na nasze zachowanie. Zjawisko to nazywane jest presją społeczną i dotyczy wszystkich aspektów naszego życia, nie wyłączając współżycia intymnego.
W jaki sposób istnienie presji społecznej wpływa na nasze zachowania seksualne?
Po prostu wiedza o tym, co inni robią w sypialni, zwiększa szansę, że będziemy zachowywali się podobnie. I nie jest to wcale myśl odkrywcza. Wielu psychologów behawioralnych i społecznych wyrażało wątpliwość co do celowości publikowania danych seksualnych.
Dlaczego wiedza o tym, co inni robią w sypialni, modyfikuje nasze zachowania seksualne?
Istnieją na to dwa wiarygodne wyjaśnienia:
- Czytając dane dotyczące seksu porównujemy nasze zachowanie z publikowanymi wynikami badań. Jeżeli istnieje rozbieżność, dochodzimy do wniosku, że coś jest z nami nie w porządku. W konsekwencji próbujemy dopasować nasze zachowanie do poznanych norm.
- Większość z nas fantazjuje na temat aktu seksualnego, lecz waha się wprowadzać te fantazje w życie. Na ogół nawet nie rozmawiamy o nich, gdyż nie jesteśmy pewni, czy takie akty są społecznie akceptowalne. Kiedy przeczytamy, że inni ludzie zachowują się w ten sposób, o którym my tylko marzymy, jesteśmy bardziej skłonni też tego spróbować.
Dane dotyczące zachowań seksualnych nie są jedyną drogą, jaką dociera do nas wiedza o erotycznych zachowaniach innych. Nasze poglądy o tym, co jest normalne, po części kształtuje też telewizja, kino, internet. Te media dosłownie bombardują nas obrazami zdradzających się par, ryzykownego lub przypadkowego seksu i erotyki służącej do manipulowania innymi. Oglądając filmy, można łatwo odnieść wrażenie, że wszystko jest dozwolone.
Im częściej widzimy na ekranie różne zachowania seksualne, tym bardziej normalne i rozpowszechnione nam się one wydają.
Popularne przykłady oddziaływania presji społecznej na zachowania seksualne reprezentują:
- osoby żyjące w małżeństwie, które nigdy nie pomyślały nawet o romansie, dopóki nie przeczytały, że ponad 50% małżonków zdradza swych partnerów — nagle romans wydaje im się całkiem dobrym pomysłem;
- osoby, które uprawiają seks tylko dlatego, że wszyscy to robią;
- dwudziestotrzyletnia dziewica, która decyduje się na podjęcie współżycia po to, by nie uważano jej za dziwaczkę;
- para, która decyduje się na seks w większej grupie lub na otwarte małżeństwo, ponieważ czytała wiele o tym, że taka swoboda zaczyna być akceptowana.
Oczywiście, nie żyjemy w próżni. Więc do jakiego stopnia powinno na nas wpływać to, co robią inni? Jaką rolę mają odgrywać w naszym życiu seksualne dane statystyczne? Z jednej strony moglibyśmy zupełnie się wyizolować i uwolnić od wpływu innych ludzi. Moglibyśmy też pozwolić, by inni, opierając się na danych statystycznych bądź innych źródłach, dyktowali nam, co mamy robić. Żadna z tych skrajności nie byłaby dobra.
Wyjście z sytuacji jest następujące:
nie wolno decydować się na jakieś zachowanie seksualne tylko dlatego, że wszyscy lub ktoś tak się zachowuje. Powinniśmy robić to, na co mamy ochotę, co jest przyjemne dla naszych partnerów i dla nas samych.
Normy społeczne i statystyki powinny stanowić dla nas bodziec do przemyślenia własnych zachowań i poglądów. Na przykład, jeśli średnia krajowa wynosi 2—3 stosunki na tydzień, a para ma stosunek raz na dwa lata, to może coś jest nie tak. Podobnie, jeśli 90% małżeństw uprawia seks w kilku różnych pozycjach, a para wciąż upiera się przy pozycji „jak Pan Bóg przykazał”, do tego przy zgaszonym świetle, to może powinna zbadać przyczyny takiego postępowania. Ale nie należy sądzić, że to, co robi większość ludzi, jest automatycznie właściwe i dobre.
Wyobraźmy sobie, że w przypadku 60% wszystkich małżeństw jedna lub obie osoby mają romanse. To wcale nie oznacza, że romans jest dobry i dla ciebie. Albo wyobraźmy sobie, że 60% wszystkich małżeństw oddaje się sadomasochizmowi. Czy to znaczy, że w trakcie następnego zbliżenia masz robić to samo? Te hipotetyczne statystyki pokazują, jak absurdalne byłoby takie rozumowanie.
Jednostki najbardziej podatne na uleganie presji społecznej to te, które:
- nie mają własnych jasno zdefiniowanych norm;
- osądzają siebie poprzez porównywanie się z innymi;
- były wychowane przez bardzo surowych rodziców i choć się buntowały, nie wytworzyły jednak własnego kodeksu etycznego;
- są niedojrzałe.
Co możesz zrobić w celu zminimalizowania wpływu, jaki presja społeczna ma na twoje życie seksualne?
- Przemyśl swój własny kodeks etyczny. Co według ciebie jest dobre, a co złe? Przypomnij sobie, w jaki sposób dochodziłeś do swoich poglądów.
- Czy są one dojrzałe i oparte na logice, czy też zrodzone z fikcji telewizyjnej albo ze skrajnego fanatyzmu? Jeśli twój kodeks etyczny kształtował się pod wpływem filmów, prawdopodobnie twoim życiem seksualnym kieruje szereg pobudek natury nieseksualnej.
- Jeśli twój partner chce, byś zrobił coś, co uważasz za dziwaczne lub odrażające, trzymaj się swoich ocen, dopóki nie będziesz mógł zasięgnąć rady renomowanego psychologa klinicznego lub seksuologa. Specjaliści ci z pewnością chętnie omówią z tobą takie problemy.
- Nie trzymaj się sztywno swoich przekonań o tym, co jest normalne.
Kilka praktycznych zasad
Akt i częstotliwość zbliżeń powinny być zadowalające dla obojga partnerów.
Nie mogą one powodować psychicznej ani fizycznej krzywdy.
Nie mogą również obniżać samooceny ani wywoływać poczucia winy.
Więcej na ten temat znajdziesz w materiałach, które publikują Frank Hajcak i Patricia Garwood