Intymność

Seksualizm kobiecych piersi

Seksualizm kobiecych piersi

Seksualizm kobiecych piersi ma dla naszego gatunku pierwszorzędne znaczenie i chociaż nie wyczerpuje sprawy, w znacznej mierze wyjaśnia nieustanne zaabsorbowanie kobiecym biustem panujące w społeczeństwie. Dlatego właśnie angielscy purytanie uważali, że należy spłaszczać piersi za pomocą staników.

 

W siedemnastowiecznej Hiszpanii zastosowano jeszcze drastyczniejsze środki - młodym dziewczętom przytwierdzano do rozwijających się piersi ołowiane płytki mające zapobiec dalszemu ich wzrostowi. Takie postępowanie nie oznacza, rzecz jasna, braku zainteresowania kobiecymi piersiami; wręcz przeciwnie - jest to raczej przyznanie, że ten rejon generuje sygnały seksualne i że ze względów kulturowych należy je stłumić.

 

Daleko bardziej rozpowszechnione i częstsze były rozmaite sposoby uwydatniania piersi.

 

Uwydatnianie prawie zawsze polegało nie tyle na ich powiększaniu, ile na podnoszeniu. Innymi słowy, chodziło o podkreślenie ich półkolistego kształtu celem większego upodobnienia do pośladków. Piersi podciąga się za pomocą obcisłych sukni, które nadają im bardziej wypukły wygląd, albo też zbliża się do siebie, aby upodobnić wgłębienie między nimi do wgłębienia między pośladkami, wreszcie ujmuje się je ściśle w biustonosz, aby sterczały, a nie obwisały. Bywało, że do sprawy tej przywiązywano jeszcze większą wagę. Na przykład starożytny indyjski podręcznik sztuki miłości pouczał, że „stałe stosowanie antymonu i wody ryżowej tak powiększy i uwypukli piersi młodej dziewczyny, że jak złodziej kradnie złoto, tak ona ukradnie serce miłośnika".

W niektórych kulturach pierwotnych uznaniem cieszą się jednak piersi obwisłe i opadające, a młode dziewczyny zachęca się do pociągania ich ku dołowi, aby przyśpieszyć takie ich ukierunkowanie. Również w bliższych nam okolicach kobiety o małych, a nawet zupełnie płaskich piersiach, mają swoich gorących zwolenników.

 

Spójrzmy na „cykl życiowy" typowej piersi kobiecej.

U dziecka jest ona jedynie brodawką sutkową na płaskiej klatce piersiowej. Później, podczas pokwitania, brodawka sutkowa nabrzmiewa do rozmiarów pączka. W tej fazie wypukłości są ukierunkowane prosto ku przodowi. W miarę wzrostu i przybierania na wadze zaczynają one ciążyć ku dołowi, a ich dolna część staje się bardziej zaokrąglona niż górna. Jednak sutki wciąż jeszcze wystają ku przodowi. Jest to stan charakterystyczny dla późnego okresu dojrzewania. Następnie, gdy dziewczyna osiąga dwudziesty rok życia, a jej piersi wciąż rosną, z wolna zaczynają się one zwracać ku dołowi, aż w wieku średnim kobieta o pełnych piersiach, aby zapobiec widocznemu już wtedy ich obwisaniu, musi stosować jakieś środki podtrzymujące.
Istnieją więc tu trzy podstawowe stadia: małe u niedojrzałej dziewczynki, wyraźne i wystające u młodej dorosłej kobiety i obwisłe u kobiety starszej.

W tym świetle różnice kulturowe nabierają więcej sensu. Jeśli z jakiegoś powodu zaledwie dojrzewające dziewczyny uważa się za seksualnie bardziej atrakcyjne - bardziej ceni się piersi małe. Gdy preferuje się kobiety starsze - modne stają się piersi obwisłe.

Większość preferuje stadium pośrednie, gdyż reprezentuje ono prawdziwą fazę pierwszej aktywności seksualnej kobiety. Kobiety słabiej rozwinięte fizycznie naśladują stan piersi rozwiniętych, a więc wyraźnie wystających, za pomocą poduszeczek, natomiast kobiety starsze, pragnące stworzyć wrażenie pierwszej świeżości płciowej, zastosują sztuczne sposoby służące podniesieniu piersi.

Preferowanie pozornie niedojrzałych dziewcząt można tłumaczyć w różnoraki sposób. Mężczyźnie żyjącemu w represyjnej w sferze seksu kulturze purytańskiej spłaszczenie piersi kobiecych pomaga stłumić silny popęd seksualny. Dla mężczyzny mającego skłonności do roli „ojca" wobec swojej kobiety jako „córki" atrakcyjne będą dziewczęce małe piersi. Dla utajonego homoseksualisty małe piersi będą bardzo pociągające, gdyż nadają kobiecie chłopięcy wygląd. W społeczeństwach, w których rola kobiety jako matki jest kulturowo ważniejsza niż jej rola seksualna, bardziej pociągające, nawet u młodych dziewcząt, będą piersi obwisłe. Muszą więc one „postarzać" swoje piersi, obciągając je ku dołowi.

 

Dla większości mężczyzn najbardziej pociągające są jednak takie piersi, które jako półkule osiągnęły najwyższy stopień uwypuklenia, a nie stały się jeszcze tak wielkie, że zaczynają opadać ku dołowi.

 

seksualizm piersi

 

Wyjaśnia to, na czym polega problem fotografa z Playboya, mianowicie na tym, że jedna cecha (większy wymiar) zagraża drugiej (wypukłości skierowanej do przodu). By sfotografować superpiersi, fotograf musi znaleźć rzadki okaz dziewczyny, która zachowała jędrność piersi, gdy urosły już one do normalnych rozmiarów piersi dojrzałej kobiety. Ciekawe, że ogranicza go to do wąskiego zakresu wieku, jakim jest późny okres dojrzewania. Jest to oczywiście najbardziej istotny moment w cyklu rozwojowym tego typu sygnalizowania seksualnego i dlatego stadium to usiłują sztucznie przedłużyć i naśladować kobiety starsze, posługując się rozmaitymi technikami podtrzymywania piersi.

Efekt superpiersi ulega pośredniemu wzmocnieniu u dziewcząt o niewielkich wymiarach talii i bioder. Tu wracamy do problemu ogólnych zmian, które z wiekiem zachodzą w budowie ciała kobiety. Testy wykazały, że co każde pięć lat waga przeciętnej kobiety wzrasta o około półtora kilograma. Niewielki udział mają w tym piersi, które z upływem lat coraz bardziej obwisają. Nieproporcjonalnie dużo dostaje się natomiast biodrom i udom, co nadaje kobietom w średnim wieku charakterystyczny „biodrzasty" wygląd. Tak tworzy się wspomniany wcześniej „uskok" - nieco większy rozmiar bioder niż biustu.

W niektórych częściach świata, zwłaszcza w krajach śródziemnomorskich, u kobiet, które ukończyły dwudziesty rok życia, zmiana ta zachodzi w niezwykłym tempie. Niemal z dnia na dzień szczupłe i wysmukłe dziewczęta, na skutek tycia w okolicach miednicy, zamieniają się w typowe podstarzałe „matrony".
W innych rejonach zmiana ta dokonuje się łagodniej, ale ogólna tendencja jest ta sama. Dopiero w starszym wieku, gdy ciało zaczyna się kurczyć, tendencja ta ulega odwróceniu.

Dla wielu zachodnich kobiet, pragnących zachować młodzieńczy wygląd, naturalna skłonność biologiczna naszego gatunku stanowi trudne wyzwanie i wymaga poddania się katuszom systematycznej diety. Kobiety te nie walczą tylko z obżarstwem, one walczą z naturą. Nie chodzi o to, że muszą po prostu jeść „normalnie", ale jeśli mają zachować swoja dziewczęcą sylwetkę, muszą z całą premedytacją jeść za mało. Sytuacja nie zawsze była tak drastyczna jak dziś.

W przeszłości pulchne i krągłe kształty kobiece pod względem seksualizmu cieszyły się wielkim uznaniem. Obfite krzywizny nie mają w sobie nic niekobiecego. Jednak z pewnością sygnalizują one fazę macierzyństwa, a nie dziewictwa, podczas gdy nowoczesna kobieta, pod wpływem powszechnego dziś kultu młodości, cieleśnie pragnie pozostać dziewicą, nawet gdy prowadzi życie płciowe i rodzi dzieci.

To że pulchne kształty dorosłej kobiety są zasadniczo związane z okresem macierzyństwa, a nie z okresem zalotów w życiu człowieka, znajduje potwierdzenie w fakcie, że gdy mężatka z dzieckiem przybiera na wadze nieco ponad trzy kilogramy, kobieta niezamężna przybiera tylko niespełna kilogram.

Morał stąd taki, że jeśli kobieta pragnie zachować dziewczęce kształty, powinna też zachować dziewczęcy status. Jako niezamężna, bez względu na wiek, z biologicznego punktu widzenia, stale wystawia się na pokaz ewentualnemu mężowi i dlatego zachowuje stosowne w tej sytuacji kształty. Gdy już wyjdzie za mąż, przybiera „wygodniejsze" kształty macierzyńskie i jej sylwetka zaczyna sygnalizować ten nowy stan.

Chociaż wiele współczesnych kobiet traktuje tę tendencję jako przykrą przypadłość, ma ona tak szeroki zasięg, że trudno uznać ją za przypadek. Musi posiadać jakąś wartość w pojęciu biologicznym. Jako jedną z przyczyn podaje się często to, że pulchnym kobietom o szerokich biodrach łatwiej przychodzi rodzić dzieci, ale raczej nie ma na to dostatecznych dowodów, zwłaszcza że o wymiarach bioder decyduje nie tyle szerszy rozstęp między kośćmi otaczającymi kanał rodny, co grube warstwy tłuszczu.

 

Ciało przeciętnej kobiety zawiera 28 procent tłuszczu, a przeciętnego mężczyzny 15 procent.

 

Istnieje inne, bardziej logiczne wyjaśnienie, mające odniesienia do seksu. Mężczyznom bardziej się podoba dziewczyna o wysmukłych kształtach, przyjemniej jest na nią popatrzeć, przyjemniej jej dotknąć i pocałować, a wreszcie łatwiej się w niej zakochać.

Z niewiastą o pełniejszych i bardziej kobiecych kształtach współżyją oni przez całe lata. Może chodzi tu więc o to, że idealny dla oka kształt zamienia się w kształt idealny dla dotyku, a „tańcząca gazela" staje się „poduszką rozkoszy". Taka zmiana z pewnością wyjaśniałaby różnice między przeznaczoną do oglądania, nie zaś do dotykania, chudą modelką a korpulentną kobietą, którą można obejmować i ściskać i która wykonała już swoje biologiczne zadanie, jakim jest przyciągnięcie dorosłego mężczyzny i związanie się z nim.

Mowa tu, rzecz jasna, o przypadkach skrajnych. Przeciętna dziewczyna nie ma ciała aż tak kościstego, aby zbliżenie z nią nie sprawiało przyjemności, przeciętna kobieta zaś nie jest tak gruba, by miała być nieprzyjemna dla oka.

Zmiana jest nieznaczna i oba stadia mogą zadowolić zarówno w pod względem wzrokowym jak dotykowym. Inna natomiast rzecz, że nowoczesne społeczeństwo przyswoiło sobie romantyczny mit o wiecznej miłości rozmarzonych młodych kochanków, przebiegającej z intensywnością właściwą stadium tworzenia się par, i uznało go za obowiązujący wiele lat po utworzeniu związku pary.

Zamiast pogodzić się z tym, że stadium „zakochania się" musi nieuchronnie dojrzeć i przerodzić się w stan głębokiej, aczkolwiek, nie tak namiętnej „miłości", para małżeńska stara się podtrzymywać zapierające dech w piersiach uniesienia ich pierwszych kontaktów i zachować te same sylwetki ciała. Gdy zgodnie z naturalną koleją rzeczy małżonkowie zaczynają dostrzegać osłabienie początkowej intensywności, wyobrażają sobie, że coś się popsuło, i czują się rozczarowani.

Historycznie winą za ten stan rzeczy można w dużej mierze obciążyć wczesne filmy hollywoodzkie.

Obserwacje powyższe opisał Desmond Morris w „Zachowaniach intymnych"