Intymność

Sens małżeństwa

Sens małżeństwa

Małżeństwo, powiadali dawni humoryści, to wspaniała instytucja. Ale któż chciałby żyć w instytucji? W rzeczywistości większość z nas w niej żyje. Mimo ogromnego wzrostu liczby rozwodów przejawiamy różny stopień optymizmu i składamy przysięgę małżeńską wiążącą nas z ukochaną nieznajomą osobą.

 

75% małżeństw okazuje trwałość, a nawet pośród tych, którzy przeszli przez katastrofę małżeńską, większość opowiada się za nadzieją, a przeciw doświadczeniu, i ponownie wchodzi w związki małżeńskie.

Nasza nowo nabyta wiedza o tym, co kieruje naszymi zachowaniami i decyduje o takiej ich odmienności. Wiadomo, że wiele napięć w tym najważniejszym ze związków między ludźmi wynika z błędnego przekonania, że mężczyźni i kobiety to istoty identyczne. Sprzeczność pomiędzy tym założeniem a rzeczywistością prowadzić może do rozgoryczenia, zaciekłości i wzajemnych oskarżeń.

Wszystko mogłoby się stać nieco łatwiejsze, gdybyśmy przyznali, jak bardzo się od siebie różnimy. Może nawet bylibyśmy nieco szczęśliwsi. W końcu niewiele jest dowodów na to, że feministyczna wiara i negowanie różnic między płciami przyniosło choć trochę małżeńskiego szczęścia czy to kobietom, czy mężczyznom.

Jest bardziej prawdopodobne, że właśnie uznanie różnic między płciami doprowadzi do zawieszenia broni w wojnie płci, niż że doprowadzą do tego naiwne deklaracje o braku istotnych różnic.

Kobieta wnosi do związku wrażliwość emocjonalną, skłonność do wzajemnej współzależności, tęsknotę za bliskością uczuciową i za seksem jako wyrazem tej emocjonalnej intymności.

Mężczyzna jest w dziedzinie uczuć znacznie mniej wymagający, a bywa nawet zupełnie ślepy na ich wagę. Skłonny jest do niezależności i swoje obowiązki w ramach kontraktu małżeńskiego postrzega przede wszystkim w kategoriach zapewnienia bezpieczeństwa finansowego. Chce „udanego” życia seksualnego, w którego rezultacie jego żona „zaludni małe rodzinne państwo, na którego czele on stoi, [...] i zbuduje solidny fundament dla jego życia” . Mężczyzna prawdopodobnie nie wie, że biologia kobiety spowoduje u niej niezrozumiałe i nieracjonalne zmiany nastroju. Ona nie zdaje sobie sprawy, że jego biologia niesie z sobą niższy próg gniewu i frustracji. W rezultacie zagrożona jest przynajmniej domowa zastawa - jeśli nie coś więcej.

Odpowiedzialnością za tę sytuację obarcza się zazwyczaj mężczyzn

 

„To nie my - stwierdziła Shere Hite po rozważeniu wniosków z badań ankietowych 4500 amerykańskich kobiet - to stosunek mężczyzn do kobiet powoduje problem.” Problem ujawnia się w odpowiedziach 95% respondentek twierdzących, że cierpią z powodu „emocjonalnego i psychologicznego znęcania się”, 98% sfrustrowanych brakiem „werbalnej bliskości” z partnerem, 79% wątpiących, czy nadal powinny wkładać tak wiele energii w związek miłosny, i 87% przyznających, że najgłębszy związek emocjonalny łączy je z inną kobietą.

Wartość pracy Shere Hite została zakwestionowana ze względu na technikę badań. Istnieje podejrzenie o niereprezentatywność próbki wskutek braku obiektywności autorki. Ale jej ustalenia w najmniejszym stopniu nas nie zaskakują. Zaskoczeni jesteśmy jedynie tym, że ktokolwiek uważał, iż warto nadać taki rozgłos stwierdzeniu biologicznej oczywistości. Brak porozumienia to jedno z podstawowych zjawisk w życiu.

Wydaje się zupełnie naturalne, że najbliższym przyjacielem większości kobiet jest inna kobieta, bo biologia kobiety ogromne znaczenie nadaje związkom między ludźmi, a podobieństwa przyciągają się. Nie dziwi też częsta skarga, że mężczyźni chcą w związku objąć rolę „gwiazdy”, że najważniejszą sprawą jest dla nich „być”, podczas gdy dla kobiety - „dawać”.

Reagowanie z furią na wrodzoną męskość mężczyzn jest równie skuteczne jak wściekanie się na pogodę czy na istnienie Himalajów. Sensowniejsze wydaje się założenie płaszcza przeciwdeszczowego i porzucenie planów zrównania Mount Everestu z ziemią. Niektóre kobiety przekonane są jednak, że jedyna droga do zbawienia leży w całkowitym przekształceniu społecznego i seksualnego krajobrazu naszej planety. Jak twierdzą ekstremistki, dysponujemy dziś technologią pozwalającą zniwelować biologiczne różnice między płciami. Aborcja metodą próżniową, zapłodnienie in vitro, dzieci z probówki uczynią ciążę, seks i małżeństwo czymś zbędnym - mężczyzn zresztą także. Pozostanie im jedynie rola trzymanego w zagrodzie stada rodowodowych dostarczycieli spermy, choć technika zamrażania może i z tym dać sobie radę.

Wszystko to świetnie - dopóty, dopóki zadowalamy się sprowadzaniem różnic biologicznych do tego, że kobiety rodzą dzieci i karmią je piersią, a mężczyźni nie. Ale różnice te, jak teraz wiemy ponad wszelką wątpliwość, sięgają znacznie głębiej. Dotyczą one mózgu - jego struktury i strategii. Te z kolei determinują nasze nadzieje, ambicje, umiejętności i zdolności. Stanowią o istocie naszej osobowości. Redukując różnice między płciami do różnic reprodukcyjnych, neguje się nie tylko prawdę naukową, ale także istotę naszego człowieczeństwa, zarówno męskiego, jak i kobiecego.

Postawa obojętności wobec biologii płci spowodowała, że choć o małżeństwie napisano tysiące książek, uchwalono tysiące ustaw i podjęto tysiące badań - ignorowano podstawową w tej kwestii rolę różnic między płciami. Dr Alice Rossi, Amerykanka, jedna z niewielu socjologów akceptujących biologiczne korzenie społeczeństwa, próbuje wykorzystywać tę wiedzę w swojej własnej pracy. Ostrzegła ona swoich kolegów socjologów, że bez tej perspektywy ich teorie „mogą okazać się nieistotne wobec dowodów dymorfizmu płciowego, dostarczanych wciąż przez nauki neurologiczne i biologiczne”.

Badania nad małżeństwami  pokazują, że szczęście małżeńskie mężczyzn zależy od poziomu spełniania przez ich żony takich „usług”, jak atrakcyjny wygląd, gotowanie i zakupy. Zadowolenie kobiet z małżeństwa zależało bezpośrednio od tego, jak czuli byli ich mężowie w dniu, w którym wypełniały one kwestionariusz ankiety. Zastanawiające, że - jak się okazuje - kobiety są szczęśliwsze niż mężczyźni pomiędzy osiemnastym a sześćdziesiątym czwartym rokiem życia , kiedy to mężczyźni w końcu znajdują zadowolenie. Zmiana ta zachodzi w okresie, kiedy poziom hormonów zaczyna spadać, a kobiety i mężczyźni zaczynają się do siebie upodabniać w zachowaniu. Kobiety stają się bardziej niecierpliwe, egoistyczne i pewne siebie, natomiast mężczyźni stają się łagodniejsi, odkrywają wartość bliskości i więzi z innymi ludźmi.

Kobiety wykazują większą od mężczyzn wrażliwość na bodźce emocjonalne.  Są też z natury troskliwsze, co przejawiały już jako dziewczynki ciepło witając nowego uczestnika zabaw. „Wydaje się, że pojmowanie prawości jest u kobiet ściśle powiązane z etyką troski, toteż myśląc o sobie jako o kobietach, myślą o sobie w związkach z innymi ludźmi.”

Czy te obserwacje potwierdzają jedynie, że jesteśmy kulturowymi ofiarami społecznych stereotypów, czy też można dać prostszą odpowiedź - że każda z płci jest produktem swojej specyficznej biologii?

Wszystkie badania wykazują, że mężczyźni pragną w dziedzinie seksu różnorodności.  Kinsey dochodzi do wniosku, że gdyby nie zakazy społeczne, mężczyzna korzystałby całe życie ze swobody seksualnej. Inny autor zauważa:

„W małżeństwach opierających się na miłości kobiety mogą podarować seks w zamian za miłość, podczas gdy mężczyźni mogą rezygnować z seksu dla miłości.”

Potrzeby mężczyzn i kobiet w długotrwałym związku są tak odmienne, twierdzi jeden z amerykańskich antropologów , że konieczny jest świadomy wysiłek obojga partnerów, aby te różnice zaakceptować, dostosować się do nich i odpowiednio na nie zareagować.

 

Rzadko zdarza się, aby kobieta szczęśliwa w małżeństwie miała romans. Natomiast mężczyznom szczęśliwym w małżeństwie zdarza się to znacznie częściej. Jest trzy razy bardziej prawdopodobne, że miłosną przygodę zainicjuje mężczyzna niż kobieta.

 

Wyzwolenie seksualne bez wątpienia prowadzi do wzrostu liczby kobiet poszukujących takiego samego rodzaju przypadkowych związków seksualnych. Można zrozumieć, że w okresie je poprzedzającym musiało się nagromadzić całe morze kobiecej frustracji seksualnej i nie zaspokojonego apetytu na swobodę w tej dziedzinie. Ale nie jest to morze bez dna - odwrotnie niż u mężczyzn. Kobiece pożądanie na nic niepomnej rozwiązłości ma swoje granice. W przytłaczającej większości badania wykazują, że kobiety chcą seksu z uczuciem, a nie seksu dla seksu. Dlaczego, w imię wyzwolenia, miałyby kobiety naśladować męskie postępowanie, iść za męskim scenariuszem?

Nawet w małżeństwie zrozumienie odmiennych potrzeb seksualnych każdego z partnerów mogłoby uspokoić wzburzone małżeńskie wody.  Kinsey uważa odmienności popędu seksualnego u kobiet i mężczyzn za jedną z głównych przyczyn braku szczęścia. U niego popęd jest silniejszy we wczesnym okresie życia - stąd jej skarga, że on zbyt często ją „wykorzystuje”. W późniejszym okresie, kiedy jego popęd słabnie, opada niekiedy poniżej niższego, ale stałego, poziomu jej pożądania - i problem pozostaje ten sam, choć odwrócony. Teraz on czuje się dotknięty, że musi się dla niej „wykazać”.

 

Mimo wszystko 70% badanych małżeństw twierdzi, że ich związek jest szczęśliwy.  Powiada się, że nad szczęśliwym małżeństwem trzeba „popracować”.

 

Małżeństwa trwają - wbrew wszelkim oczekiwaniom - nie dlatego, że kobiety są uległe i dostosowują się do swoich dominujących samców. Małżeństwa trwają, ponieważ wrodzone uzdolnienia społeczne kobiet - nazywa się je „inteligencją społeczną” - pozwalają im kierować związkiem znacznie lepiej niż mężczyznom. Kobiety lepiej niż mężczyźni potrafią przewidzieć i zrozumieć zachowania ludzkie, wyczuć motywy kryjące się za wypowiedzią czy zachowaniem. Jeśli więc on jest silnikiem okrętu, ona jest jego sterem. Jest także nawigatorem, bo tylko ona ma mapę i wie, gdzie są skały. Jeżeli kobieta zaniepokojona jest swoją pozycją w związku albo nawet w życiu, może przywołać i wykorzystać te umiejętności właściwe tylko jej płci.

 

W małżeństwie źle się dzieje wówczas, gdy kobieta i mężczyzna nie uznają swoich komplementarnych odmienności albo zaczynają mieć do siebie o to pretensje.

 

Jeśli zainteresowały cię opisane powyżej opinie to zapraszamy do lektury: BRAIN SEX. THE REAL DIFFERENCE BETWEEN MEN AND WOMEN - Anne Moir & David Jessel