Moto Sfera

VW Passat BlueMotion 2,0 TDI

VW Passat BlueMotion 2,0 TDI

Swój debiut Volkswagen Passat miał w 1973 roku. Z czasem bestseller doczekał się między innymi wersji CC oraz czegoś co miało ułatwić dojazd do wiejskich posiadłości - Alltrack. W 2010 roku zaprezentowano 7 generację Passata.

 

VW Passat BlueMotion 2,0 TDI jest ładny, poprawny i należy do grona samochodów pożądanych przez średnią kadrę menadżerska oraz statecznych bauerów lubiących komfort i wygodę. Wydając 151 tysięcy możecie stać się właścicielami wersji testowej. Niestety w kwestii designu Niemcy są sobie wierni. Niewiele zmieniają, chwaląc się na lewo i prawo, że zmian jest całe mnóstwo. Oczywiście dotyczy to głównie spraw mechanicznych bo to co widzialne dla oka zbytnio nie ulega modyfikacjom.

Zaglądamy do środka a tam... nic co mogłoby nas rzucić na kolana. Oczywiście jest wykonany precyzyjnie z zużyciem najlepszych materiałów, ale nie tego chyba oczekujemy w autach produkowanych w XXI wieku. Przydałaby się Niemcom odrobina...koreańskiego /KIA, Hyundai/ polotu, a nawet niemieckiego. Wystarczy że zerknęliby do Opla i już mogliby się zasugerować niektórymi szczegółami dzięki którym wnętrze ożyłoby. Niestety takiego ruchu nie należy się spodziewać bo zaskakująco klienci niemieckiego koncernu są zadowoleni z tej panującej stagnacji i braku fantazji.

Wszystko we wnętrzu Volkswagena Passata jest poukładane. Jak w szafie z IKEA. Zegary nie uśmiechają się do nas, ale za to wydają polecenia, wysyłają komunikaty, a wręcz czasami nawet coś nakazują.

Ładowność VW Passata jest naprawdę spora. W każdym miejscu jest tyle przestrzeni, że podróżowanie sprawia dużo frajdy i daje sporo wygody. 565 litrów ustawnego bagażnika ułatwia pakowanie. Linia załadunku jest jednak nieco zbyt wysoka, a przy konieczności sięgnięcia czegoś z samego końca pobrudzicie sobie ubranie dlatego zalecam zachowanie maksymalnej ostrożności podczas tej czynności.

Pod maskę powędrował silnik wysokoprężny z technologią BlueMotion o pojemności 2 litrów i mocy 170 KM. Trzeba przyznać, że radzi sobie świetnie z tym ociężale wyglądającym monumentem. Przyśpiesza, nie pożera przy tym dużych ilości drogiego oleju napędowego /zaledwie 6,2 litra średnio na 100 km podczas całego testu/ i przede wszystkim jest w miarę cichy, co w przypadku Volkswagena jest zawsze miłym zaskoczeniem. Sto kilometrów na godzinę mamy na prędkościomierzu już w niecałe 9 sekund. Powinno to zadowolić każdego marudera, który oczekuje czegoś więcej od samochodu za który zapłacił 150 tysięcy złotych.

Sławomir Herman