Żyć Dobrze

mniej nas 1

Polacy wymierają – dobrze to, czy źle?

Wiele słyszy się w ostatnim czasie o problemach demograficznych większości krajów Starego Kontynentu. To dosyć niepokojące informacje. Zwłaszcza w połączeniu z najświeższymi doniesieniami Głównego Urzędu Statystycznego, który wyliczył, że jest nas mniej coraz, Polaków. Czy to faktycznie takie złe?

 

W roku 2050 będzie nas o 4,5 mln mniej niż obecnie

Te słowa można było przeczytać na kilku, jeśli nie kilkunastu portalach informacyjnych. Pojawiły się na stronach ogólnych, jak Wirtualna Polska, czy Onet, ale i tematycznych, jak chociażby Bankier. Całe szczęście, że portale motoryzacyjne uszły suchą nitką z tej nawałnicy nonsensu. Sprawa jest jednak nieco bardziej zawiła. W końcu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Nim zostanę osądzony o bardzo kontrowersyjne poglądy i absolutny brak postawy patriotycznej, pragnę zauważyć, że jest wręcz odwrotnie. Śmierci oczywiście nikomu nie życzę, ale jest ona naturalną częścią ludzkiego bytowania na Ziemi i nie ma w niej nic złego. Tak po prostu jest.

Złe jest raczej to, że Słowianki, a więc i Polki, uchodzą za jedne z najpiękniejszych kobiet na świecie, a nie rodzą się w naszym kraju dzieci. Absurd, prawda?

Co z tą Polską?

Skoro nie rodzą się młodzi Polacy, a Polki to najpiękniejsze kobiety na świecie, to gdzie leży problem? Być może chodzi o mężczyzn, którzy w przeciwieństwie do płci żeńskiej nie uchodzą w ogóle za atrakcyjnych. Z drugiej zaś strony – potwór nie potwór… No dobra, to nie to powiedzenie. Tak czy siak u podstaw tego zamieszania leży gospodarka.

mniej nas 2I tu zaczyna się historia właściwa, bowiem to właśnie od ekonomii zależy ludzkie życie. To ona reguluje cykl narodzin i zgonów, długość i jakość życia, choroby cywilizacyjne i ogólne nastroje społeczne. Wszystko zatem, co nas otacza, zależy od pieniędzy. Proste!

Mentalność polskiego społeczeństwa, szczególnie zamieszkującego duże ośrodki miejskie, została poddana kalifornizacji potrzeb. Pojęcie to, skąd inąd brzmiące znajomo, pochodzi od amerykańskiego stanu Kalifornia (tak, dobrze czułeś!) i oznacza tyle, że w danym regionie ludzie naoglądali się telewizji i też chcą mieć Hollywood. Za tym idzie naturalnie zmiana stylu życia i chęć posiadania coraz to większej liczby gadżetów i błyskotek. Nie trzeba być ekonomistą, by zauważyć, że Polska nie należy do krajów zamożnych, ale nie jest też krajem ubogim.

Wnioskować więc można, że i poziom życia ludności jest raczej przeciętny. My natomiast w głowach mamy „bling bling” i chcemy więcej. To zaś oznacza pogoń za karierą, która zabija czas dla rodziny (a nawet czas na jej założenie). Jednocześnie nastąpił pewien skok cywilizacyjny i od dawna już lewatywa nie jest lekarstwem na wszystko. To z kolei poskutkowało wydłużeniem życia przeciętnego Polaka.

Jeśli oba te zjawiska zestawimy ze sobą, to z łatwością będziemy mogli zauważyć przyczynę takiego stanu rzeczy. Polki choć piękne, to stare… I znów zgubiła nas statystyka.

Ślepa pogoń za pieniędzmi jest zgubna, zwłaszcza dla demografii kraju. Polaków jest coraz mniej, to fakt. Pytanie tylko, czy faktycznie należy to zjawisko tak demonizować?

 

Możliwe korzyści

Odważnym stwierdzeniem jest powiedzenie, że wraz ze spadkiem liczebności ludności kraju, wzrosnąć może dobrobyt społeczeństwa. Jeśli jednak spojrzymy na biedę pustoszącą kraje przeludnione oraz w opozycji do niej dobrobyt panujący w państwach o niewielkiej gęstości zaludnienia – możemy zauważyć pewną prawidłowość. Czyżby pewna kwota dochodu narodowego miała być dzielona na mniejszą ilość podmiotów gospodarczych? To zbyt proste oczywiście, ale poniekąd tak.

mniej nas 3Kolejną kwestią do rozważenia jest problem bezrobocia. Jest ono bolączką chyba większości państw na świecie, w szczególności po ostatnim kryzysie finansowym. Miejsc pracy brakuje, gospodarki opanowane zostały przez stagnację, a młodzi nie są wystarczająco kreatywni, by sobie poradzić.

Taka jest rzeczywistość. Spadek liczby ludności oznaczać więc może zwolnienie pewnej puli stanowisk. Wszakże rynek pracy się nie skurczy z tego powodu. Będzie to szansą dla wszystkich tych, którzy w chwili obecnej nie są w stanie sobie poradzić, z tych czy innych względów. Może tak być, prawda?

Jeśli zaś miałoby z jakiegoś powodu okazać się, że pracowników jest mimo wszystko zbyt mało, to co wtedy? Prawdopodobnie przyjdzie nam otworzyć gospodarkę na imigrantów. Cały czas się przed tym bronimy (bądź robią to pewne ugrupowania młodzieżowe), ale za kilkanaście lat będzie to nieuniknione. Początkowo imigranci wykonywać będą prostsze prace, a z czasem zaczną zajmować coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska – podobnie jak w USA, czy zachodniej Europie.

Pewien amerykański ekonomista, Richard Florida, zauważył w tym pewną korzyść. Wszystko bowiem tyczy się kreatywności i powstania „klasy kreatywnej”. Zgodnie z założeniami naukowca - jej obecność napędza gospodarkę i gwarantuje stały dopływ innowacji, a więc nic innego, jak pożądane dziś PROSPERITY!

Ludzie kreatywni jednak, to osoby tolerancyjne, otwarte na inne kultury, nowe doświadczenia i znajomości, a więc będący zwolennikami migracji i synkretyzmu. Jeśli podejść do tematu w ten sposób, to „oczyszczenie” rynku pracy jest niezbędne, żebyśmy kiedykolwiek byli w stanie dogonić zachodnią ekonomię, do czego cały czas dążymy.

 

Naga prawda

Z prawdą jest zazwyczaj tak, że nie chcemy jej znać. Jest ona bardzo często brutalna, a więc i jej znajomość jej zwykle niepotrzebna do pełni szczęścia. Sam postarałem się spojrzeć na temat wymierania polskiego społeczeństwa w sposób alternatywny, zdaje się, do większości opinii na ten temat. Każdy medal ma bowiem dwie strony, tak jak każdy kij dwa końce. Bądźmy ze sobą szczerzy – z takiego zjawiska mogą płynąć korzyści, zupełnie racjonalnie myśląc.

 

Są jednak i zagrożenia

Starzejące się społeczeństwo oznacza rosnące wydatki budżetowe na utrzymanie starszych i schorowanych ludzi. Jednocześnie mniej osób pracuje, więc wpływy są też mniejsze, albo co gorsza – zostają podniesione podatki. Nie zamierzam rozpatrywać tej apokaliptycznej wizji dalej, bo już na samą myśl o podatku dochodowym na poziomie 50% przechodzą mnie ciarki.

Ostatecznie więc stwierdzić możemy, że mamy bardzo poważny problem. Nie należy go jednak traktować jak końca świata, zwłaszcza że może mieć on i pozytywny impakt w przyszłości.

Łukasz Heger