Zdrowy balans między pracą a życiem prywatnym jest podstawą prawidłowego funkcjonowania organizmu człowieka. Gdy obowiązki służbowe uległy spiętrzeniu, urlop pomaga utrzymać efektywność, kreatywność i wigor na wysokim poziomie. Dzięki niemu wrócimy znów do formy i po powrocie będziemy mogli zdobywać kolejne szczyty.
Weekend za miastem, letni wyjazd nad morze, wędrówka w góry… To tylko nieliczne z propozycji na przyjemne spędzenie wolnego czasu. Dłuższy relaks znacząco poprawia jakość życia. Wielu menedżerów uważa, że odpoczynek to czas stracony. Owszem, praca jest cnotą, ale chwil wytchnienia nie odkładajmy na później. One również są niezbędne do wydajnej pracy.
Życie w pośpiechu – droga do sukcesu?
Jednym z marzeń współczesnego człowieka jest posiadanie zadowalającej pracy, która byłaby nie tylko źródłem satysfakcji na płaszczyźnie zawodowej, lecz także wyrazem własnych ambicji. Nic tak bowiem nie cieszy, jak wykonywanie profesji, którą się lubi. Tylko w tego typu działania można zaangażować się całym sercem. Gdy widzimy namacalne efekty naszej pracy, np. zrealizowane cele, zadowolenie szefa lub kontrahentów, kiełkuje w nas pragnienie, aby dalej piąć się w górę, doskonalić swoje umiejętności i poszerzać wiedzę.
W sytuacjach wymagających szczególnej mobilizacji, gdy musimy zmierzyć się z dużą ilością dodatkowej pracy, np. przed rozpoczęciem nowego, dużego i absorbującego projektu, nasz organizm przygotowuje się do zmiany trybu życia na szybszy. Aby stać się profesjonalistą i ekspertem w swojej dziedzinie, być dumnym z siebie oraz czuć aprobatę otoczenia, często intensyfikujemy swoje wysiłki. Realizujemy nawarstwiające się projekty ze zdwojoną mocą, nie zauważając upływu czasu. Zmierzamy do pracy wraz ze świtem, a wracamy niemalże nocą. – Za mobilizację organizmu w stanie wzmożonego wysiłku odpowiada hormon stresu – kortyzol, który działa jak psychostymulator. Pomaga on nam radzić sobie z długoterminowym napięciem, łapać twórczy wiatr w skrzydła i wydajnie pracować nawet po 12-14 godzin na dobę. Jest to pierwsza faza kortyzolowa – mówi dr Lidia Czarkowska, coach i wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego.
Człowiekowi bardzo zmotywowanemu niestraszne przecież szybkie tempo życia, nadgodziny, ciągła rywalizacja czy nieprzerwany wzmożony wysiłek intelektualny – liczy się skuteczność oraz inwestycja w siebie, a odpoczynek można przecież odłożyć na potem... Do czasu! Nikt nie jest z żelaza, a ciało odmówi w końcu wykonania zadań z wyśrubowanej do granic listy zobowiązań. – Stan wytężonej pracy, bez czasu na regenerację, może trwać stosunkowo krótko, najwyżej kilka miesięcy. Później organizm wchodzi w drugą fazę kortyzolową. Ten sam hormon, który wcześniej pomagał utrzymać koncentrację, zaczyna powodować rozproszenie, zwiększa męczliwość i obniża naszą wydajność. Dług energetyczny, który zaciągnęliśmy, nadmiernie eksploatując ciało, trzeba będzie spłacić z odsetkami – dodaje ekspertka. Brak rytmiczności w wydatkowaniu energii i w odpoczywaniu może mieć poważne konsekwencje dla zdrowia. Dlatego tak ważne są chwile wytchnienia od zawodowego pędu i zrównoważony rytm, zgodny z naturalnymi potrzebami organizmu.
Praca na maksymalnych obrotach…
Menedżerowie mają dużo obowiązków, a osobiste przekonania, że muszą być na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w firmie, sprawiają, że na mądry odpoczynek nie wszyscy potrafią sobie pozwolić. Tłumaczą się brakiem czasu. Jednak każdy z nas ma go tyle samo – doba ma zawsze 24 godziny – ostatecznie to nasza decyzja, na co go przeznaczamy. Popularna maksyma mówi, że „sukces ma swoją cenę”. Czy świetlana kariera może mieć dla nas znaczenie, jeśli realizacja kolejnych zadań miałaby być okupiona utratą zdrowia? Bezsenne noce, hektolitry kawy, pospieszne, byle jakie jedzenie… Zdążyć z projektem na czas! To hasło krąży nieustannie w głowie, tkwi gdzieś pod powiekami niezależnie od pory dnia i nocy. Do tego dochodzi ciężar odpowiedzialności. Długotrwałe przemęczenie bezpośrednio przekłada się nie tylko na gwałtowny spadek poziomu produktywności, lecz także na spadek poczucia szczęścia. – Przekroczenie zdrowej granicy, związanej z wydatkowaniem energii i jej regeneracją, wpływa na niższą wydajność, zwiększenie ilości błędów oraz pogorszenie stanu zdrowia, objawiającego się m.in. nadciśnieniem, kłopotami z koncentracją lub problemami z trawieniem – zauważa dr Lidia Czarkowska. Czy naprawdę chcemy, aby nasz rytm życia wyznaczany był przez kolejne deadline’y? Źródłosłów tego określenia nie jest zbyt przyjemny: „linia śmierci”. Czyż to nie prowadzi do mrocznej perspektywy zwanej w Japonii karoshi?
Człowiek zestresowany ma również mniejszą kontrolę nad własnymi emocjami, utrudniona jest bowiem samoregulacja. Odbija się to negatywnie na budowaniu relacji z innymi ludźmi. Nadmierne przeciążenie ciała powoduje też zazwyczaj większą nerwowość. – Jesteśmy nie tylko mniej spokojni, lecz także mniej tolerancyjni, a przede wszystkim łatwiej nas wyprowadzić z równowagi. Osoby pochłonięte wirem pracy dążą nieświadomie do samotności, gdyż organizm broni się przed nadmiarem kolejnych bodźców – zaznacza coach i wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego. Ciało wysyła sygnały, trzeba je tylko zauważyć i uszanować. – Zdrowy rytm to przynajmniej dwa dłuższe urlopy w ciągu roku i dwie krótsze przerwy, np. przedłużony weekend – dodaje. Satysfakcja z pracy to doskonały mechanizm automotywacji, ważne jednak, aby zachować właściwe proporcje między zobowiązaniami służbowymi a odpoczynkiem.
Zapomnieć o pracy
Urlop daje nam doskonałą możliwość regeneracji zmęczonego w codziennej pogoni ciała i umysłu. Najlepszym rozwiązaniem jest połączenie czynnego wypoczynku z biernym. Właściwa metoda odnowy to taka, która przywraca równowagę pomiędzy wszystkimi sferami życia człowieka: ciałem, emocjami, umysłem i duchem. Wybór najlepszego dla nas rodzaju wypoczynku powinien być uzależniony od charakteru wykonywanej pracy. – Ważny jest balans. Praca menedżera w dużej mierze polega na myśleniu, planowaniu, podejmowaniu decyzji, zarządzaniu procesami i ludźmi, dlatego należy w tym wypadku skupić się w większym stopniu na potrzebach ciała i na wyciszeniu emocji. W czasie wolnym wskazany jest umiarkowany i dający radość wysiłek fizyczny – tłumaczy dr Lidia Czarkowska. Nie chodzi o to, aby nic nie robić, ale skupić się na aktywności niezwiązanej zupełnie z pracą. Każdy żywy organizm potrzebuje pewnej dawki ruchu. Jeśli natomiast jest doszczętnie wyczerpany, to pierwsze dni urlopu, zanim będziemy gotowi na aktywność, można spędzić na „słodkim lenistwie” i najpierw odespać zmęczenie.
Kluczem do udanego urlopu jest samoobserwacja, która pozwala na diagnozę własnych preferencji i potrzeb ciała
Pomysłów na aktywny wypoczynek jest mnóstwo: pływanie, jazda na rowerze, biegi czy wędrówki z przyjaciółmi. Szczególnie istotny jest odpoczynek psychiczny, warto w tym okresie przerzucić uwagę w zupełnie inny obszar aktywności, zapomnieć o komputerze, poczytać coś dla samej przyjemności. Wszystkie napięcia, nawet te intelektualne czy emocjonalne, przejawiają się w postaci naprężeń fizycznych w ciele. Działania o charakterze relaksującym lub masaże pozwolą na ich rozluźnienie. Dzięki temu złapiemy głębszy oddech, usłyszymy zaniedbywane sfery życia oraz efektywnie zregenerujemy siły. – Przerwa i spojrzenie z dystansu na codzienną bieganinę pomaga na nowo poprzyglądać się własnym wartościom i ustalić priorytety, tak aby żyć w zgodzie ze sobą i kolejny raz móc nadać sens własnej aktywności – mówi dr Czarkowska. A może też poszukamy swojej wewnętrznej odpowiedzi na pytanie: „W jakim stopniu chcemy pracować, aby żyć, a w jakim żyjemy, aby pracować?”.
Dla portalu MSfera - Akademia Leona Koźmińskiego